Jezu,
W
godzinie, o której wspominamy twoją śmierć pragniemy skierować nasze
spojrzenie miłości na niewysłowione cierpienia, które przeżyłeś.
Wszystkie
cierpienia zawarte w tajemniczym okrzyku rzuconym z krzyża przed
skonaniem: „Boże Mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”
Jezu, wydajesz się Bogiem zachodzącym za horyzont: Synem bez Ojca, Ojcem pozbawionym Syna.
Ten
Twój okrzyk bosko-ludzki, który wstrząsnął powietrzem na Golgocie,
stawia nam pytanie i zadziwia nas jeszcze dzisiaj, ukazuje nam, że
wydarzyło się coś niesłychanego.
Coś zbawczego: ze śmierci wytrysnęło życie z ciemności światło, z rozdzielenia najwyższa jedność.
Pragnienie
przylgnięcia do Ciebie prowadzi nas do rozpoznania w Tobie puszczonego,
wszędzie i pod każdym względem: w cierpieniach osobistych i zbiorowych,
w nędzy Twojego Kościoła i w ciemnościach ludzkości, aby przeszczepiać,
wszędzie i mimo wszystko, Twoje życie, rozsiewać Twoje światło,
wzbudzać Twoją jedność.
Dzisiaj, tak, jak wtedy bez Twojego opuszczenia, nie byłoby Paschy.
Amen.
WPROWADZENIE
Jezus
mówi: „Kto by chciał iść za mną niech się zaprze samego siebie, niech
bierze swój krzyż na każdy dzień i niech mnie naśladuje”. To zaproszenie
jest skierowane do wszystkich, żyjących samotnie i małżonków, młodych,
dorosłych i starszych, bogatych i biednych, tej czy innej narodowości.
Jest aktualne dla każdej rodziny, dla jej pojedynczych członków oraz dla
tej całej małej wspólnoty.
Przed rozpoczęciem ostatniego etapu
swojej Męki, Jezus, w ogrodzie oliwnym, pozostawiony w samotności przez
śpiących apostołów, zaczął odczuwać lęk przed tym, co miało Go spotkać.
Zwracając się do Ojca, prosił: „jeśli możliwe, niech mnie ominie ten
kielich”. Ale dorzucił natychmiast: „Nie moja, ale Twoja wola niech się
stanie”.
W tej dramatycznej i uroczystej chwili do wszystkich, którzy
podjęli drogę kroczenia za Nim, kierowana jest głęboka lekcja. Tak, jak
każdy chrześcijanin, również każda pojedyncza rodzina ma swoją via crucis:
choroby, śmierć, braki finansowe, biedę, zdrady, niemoralne zachowania
jednych wobec drugich, nieporozumienia z rodzicami, klęski żywiołowe.
Ale każdy chrześcijanin, każda rodzina, na tej drodze cierpienia może skierować spojrzenie na Jezusa, Boga-człowieka.
Przeżyjmy
razem końcowe doświadczenie Jezusa na Ziemi, złożone w ręce Ojca:
doświadczenie bolesne i podniosłe, w którym zawarł On najcenniejszy
przykład i pouczenie, jak przeżywać swoje życie w pełni, na wzór jego
życia.
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Adoramus te….
Quia per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Jana (J 18, 38b-40)
To powiedziawszy, Piłat wyszedł ponownie do Żydów i rzekł do nich: „Ja nie z znajduję
w nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam
jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla żydowskiego?”
Oni zaś powtórnie zawołali: „Nie tego, lecz Barabasza!”
Piłat
nie znajdując szczególnej winy, którą można by przypisać Jezusowi,
ulega presji oskarżycieli i w ten sposób Nazarejczyk zostaje skazany na
śmierć.
Wydaje się nam, że Cię słyszymy: „Tak, zostałem skazany
na śmierć, tyle osób, które wydawało się, że mnie kochają i rozumieją
mnie, wysłuchało kłamstw i oskarżyło mnie. Nie zrozumieli tego, co
mówiłem. Zdradzonego postawili przed sądem i skazali. Na śmierć przez
ukrzyżowanie, śmierć najbardziej haniebną”.
Niemało naszych
rodzin cierpi z powodu zdrady współmałżonka, osoby najbliższej. Gdzie
się podziała radość bliskości, życia w zjednoczeniu? Gdzie jest poczucie
bycia jedno? Gdzie owo „na zawsze”, które sobie przyrzekaliśmy?
Patrzeć
na Ciebie, Jezu zdradzony, i przeżywać z Tobą chwilę, w której chwieją
się miłość i przyjaźń wzbudzone w naszym związku, odczuwać w sercu rany
zdradzonej ufności, zagubionej zażyłości, utraconej pewności.
Patrzeć
na Ciebie, Jezu, właśnie teraz, kiedy jestem osądzany przez tego, kto
nie pamięta o związku, który nas łączył w całkowitym darze z siebie.
Tylko Ty, Jezu, możesz mnie zrozumieć, możesz dodać odwagi. Możesz dać
mi słowa prawdy, również wtedy, gdy z trudem je rozumiem. Możesz dać tę
siłę, która pozwoli mi nie osądzać ze swojej strony, nie ulec, ze
względu na miłość do tych stworzeń, które oczekują mnie w domu, i dla
których jestem teraz jedynym wsparciem.
Ojcze nasz
Stała Matka boleściwa Stabat mater dolorosa
Obok krzyża ledwo żywa Iuxta crucem lacrimosa
Gdy na krzyżu wisiał Syn Dum pendebat filius.
II stacja – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Adoramus te…
Quia per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Jana (J 19, 16-17)
Wtedy
Piłat wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa, a On
dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po
hebrajsku nazywa się Golgota.
Piłat wydaje Jezusa w ręce
arcykapłanów i straży. Żołnierze wkładają mu na ramiona płaszcz
purpurowy, a na głowę koronę z cierni. Szydzą z Niego w nocy, policzkują
Go i biczują. Później, o poranku, obciążają Go kawałem ciężkiego
drewna, krzyżem, do którego przybija się łotrów, aby wszyscy widzieli,
jakie jest przeznaczenie złoczyńców. Wielu z jego bliskich uciekają.
To
wydarzenie sprzed 2000 lat powtarza się w historii Kościoła i
ludzkości. Także dzisiaj. Jest to ciało Chrystusa; to Kościół bity i
raniony od nowa.
Widząc Ciebie takiego, Jezu, zakrwawionego,
samotnego, opuszczonego, wyszydzonego, pytamy się: „Czy tymi ludźmi,
których tak ukochałeś, dobrze im czyniłeś i oświecałeś, czy tymi
mężczyznami, tymi kobietami nie jesteśmy może dzisiaj my? Także my
ukrywaliśmy się ze strachu, że będziemy wciągnięci, zapominając, że
jesteśmy Twoimi uczniami”. Ale najpoważniejsze jest to, Jezu, że ja
również mam udział w twoich cierpieniach. Także my małżonkowie i nasze
rodziny.
Także my przyczyniliśmy się do obciążenia Ciebie
nieludzkim ciężarem. Za każdym razem, kiedy nie kochaliśmy się, kiedy
przypisywaliśmy sobie wzajemnie winy, kiedy nie przebaczaliśmy sobie,
kiedy nie rozpoczynaliśmy pragnąć dla siebie dobra.
A my
natomiast nadal dajemy posłuch naszej pysze, chcemy zawsze mieć rację,
upokarzamy tego, kto stoi w pobliżu, także tego, kto złączył swoje życie
z naszym. Nie pamiętamy już, że Ty sam, Jezu, powiedziałeś: „Cokolwiek
uczyniliście jednemu z tych małych, to mnie uczyniliście”. Powiedziałeś
właśnie tak: „Mnie”.
Ojcze nasz
Duszę jej, co łez nie mieści Cuius animam gementem
Pełną smutku i boleści Contristatam et dolentem
Przeszedł miecz dla naszych win Pertransivit gladius.
III stacja – Pan Jezus upada po raz pierwszy
Adoramus te, Christe….
Quia per sanctam crucem…
Z Ewangelii według Św. Mateusza
Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was
pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem
cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie.
Jezus
upada. Rany, ciężar krzyża, wznosząca się, wyboista droga. Tłum ludzi.
Ale nie tylko to Go poniża. Być może to ciężar tragedii, która otwiera
się w jego życiu. Trudno już zobaczyć w Jezusie Boga, w człowieku, który
wydaje się taki kruchy, kiedy potyka się i upada.
Jezu, tutaj,
na tej drodze, pośród tych wszystkich ludzi, którzy zawodzą i krzyczą,
po upadku na ziemię, powstajesz i próbujesz dalej iść pod górę. W głębi
serca wiesz, że to cierpienie ma sens, czujesz się obciążony ciężarem
tylu naszych braków, zdrad i win.
Jezu, Twój upadek przynosi nam ból,
ponieważ uświadamiamy sobie, że my jesteśmy jego przyczyną; a może
nasza kruchość, nie tylko fizyczna, ale ta płynąca z całego naszego
istnienia. Chcielibyśmy nie upadać nigdy; ale potem wystarczy trochę,
niewiele, pokusa lub wypadek i pozwalamy się im nieść, a potem upadamy.
Obiecywaliśmy
iść za Jezusem, szanować i troszczyć się o osoby, które postawił wokół
nas. Tak, naprawdę je kochamy, albo przynajmniej tak nam się wydaje.
Kiedy nam ich brakuje niemało cierpimy. Ale potem poddajemy się w
konkretnych sytuacjach życia codziennego.
Ile jest upadów w
naszych rodzinach! Ile rozstań, ile zdrad! A potem rozwody, aborcje,
porzucenia! Jezu, pomóż nam zrozumieć, czym jest miłość, naucz nas
prosić o przebaczenie!
Ojcze nasz
O jak smutna i strapiona O quam tristis et afflicta
Matka ta błogosławiona Fuit illa benedicta
Której Synem niebios Król! Mater Unigeniti!
IV stacja – Jezus spotyka swoją Matkę
Adoramus te….
Quia per sanctam crucem…
Z Ewangelii według Świętego Jana (J 19, 25)
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
W
czasie wspinaczki na Kalwarię Jezus zauważa swoją matkę. Ich spojrzenia
się spotykają. Rozumieją się. Maryja wie, kim jest jej Syn. Wie, skąd
przychodzi. Wie, na czym polega jego misja. Maryja wie, co znaczy być
jego matką; ale wie także, co znaczy być córką. Widzi Go cierpiącego za
wszystkich ludzi, tych z wczoraj, dzisiaj i z przyszłości. Cierpi także
ona.
Oczywiście, Jezu, doświadczasz bólu, z powodu cierpień,
które przeżywa Twoja Matka. Ale musisz ją włączyć w swoją boską i
okrutną przygodę. Taki jest plan Boga, prowadzący do zbawienia całej
ludzkości.
Dla wszystkich mężczyzn i kobiet tego świata, ale
szczególnie dla nas rodzin, spotkanie Jezusa z Matką, tam, w drodze na
Kalwarię, jest szczególnie żywym wydarzeniem, zawsze aktualnym. Jezus
pozbawił się matki, abyśmy my, każdy z nas, także małżonkowie, mieli
matkę zawsze gotową i obecną. Czasami niestety o tym zapominamy. Ale
kiedy głębiej o tym pomyślimy, dochodzimy do wniosku, że w naszym życiu
rodzinnym niezliczone razy uciekamy się do niej. Jak bardzo staje się
nam bliska w trudnych chwilach! Ileż razy polecaliśmy jej nasze dzieci,
błagaliśmy ją, aby wstawiała się w sprawie ich zdrowia fizycznego i
jeszcze częściej ich ochrony moralnej!
Ile razy Maryja nas wysłuchiwała, odczuwaliśmy jej bliskość w umacnianiu nas miłością macierzyńską.
Podczas drogi krzyżowej każdej rodziny, Maryja jest wzorem milczenia, które, także w rozdzierającym bólu, rodzi nowe życie.
Ojcze nasz
Jak płakała Matka miła Que maerebat et dolebat
Jak cierpiała gdy patrzyła Pia mater, cum videbat
Na boskiego Syna ból. Nati paenas incliti
Stacja V – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Adoramus te….
Quia per sanctam
Z Ewangelii według Św. Łukasza (Łk 23, 26)
Gdy wyprowadzili Jezusa, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola. Włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem.
Być
może Szymon z Cyreny reprezentuje nas wszystkich w sytuacji, kiedy
niespodziewanie spada na nas kryzys, próba, choroba, nieprzewidywalny
ciężar, a czasami trudny do uniesienia krzyż. Dlaczego? Dlaczego właśnie
mnie to spotyka? Dlaczego właśnie teraz? Pan nas wzywa, byśmy za Nim
podążali, nie wiedząc jak ani gdzie.
Rzeczą najlepszą z
możliwych do zrobienia, Jezu, jest pójść za Tobą, być posłusznymi w tym,
do czego nas wzywasz. Tyle rodzin może to potwierdzić bezpośrednim
doświadczeniem: na nic nie służy buntowanie się, wypada powiedzieć Ci
tak, ponieważ Ty jesteś Panem Nieba i Ziemi.
Ale nie tylko dlatego
możemy i chcemy powiedzieć Tobie tak. Ty kochasz nas nieskończoną
miłością. Bardziej niż ojciec, niż matka, niż bracia, niż żona, mąż i
dzieci. Kochasz nas miłością, która widzi daleko, miłością, która
przekracza wszystko, także naszą nędzę, miłością, która pragnie naszego
zbawienia, szczęścia, z Tobą, na zawsze.
Także w rodzinie, w
najtrudniejszych chwilach, kiedy trzeba podjąć poważną decyzję, jeśli
pokój mieszka w sercu, jeśli jest się czujnym, aby rozpoznać to, czego
Bóg od nas oczekuje, zostajemy oświeceni przez światło, które nam pomoże
rozeznać i ponieść nasz krzyż.
Cyrenejczyk przypomina nam także
często o osobach, które były nam szczególnie bliskie w momentach, kiedy
ciężki krzyż zwalił się na nas czy na naszą rodzinę. Kieruje nasze myśli
ku tak wielu wolontariuszom, którzy w wielu częściach świata oddają się
z hojnością umocnieniu i pomocy tym, co doświadczają cierpienia i
niedostatku. Uczy nas, jak pozwolić sobie pomóc z pokorą, jeśli czegoś
potrzebujemy, a także jak być Cyrenejczykami dla innych.
Ojcze nasz
Gdzież jest człowiek, co łzę wstrzyma, Quis est homo qui non fleret,
Gdy mu stanie przed oczyma matrem Christi si videret
W mękach Matka ta bez skaz? in tanto supplicio?
Stacja VI – Weronika ociera twarz Jezusowi
Adoramus te….
Quia per sanctam…
Z 2 Listu Św. Pawła do Koryntian (2 Kor 4,6)
Albowiem
Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął
w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na
obliczu Chrystusa.
Weronika, jedna z kobiet, które szły za
Jezusem, wyczuwała, kim jest, kochała Go i dlatego cierpi widząc Go
cierpiącego. Teraz dostrzega z bliska Jego oblicze, to oblicze, które
tyle razy przemawiało do jej duszy. Widzi je wykrzywione, zakrwawione i
zniekształcone, nawet jeśli jak zawsze ciche i pokorne.
Nie może się powstrzymać. Pragnie ulżyć jego cierpieniom. Bierze kawałek płótna i próbuje wytrzeć krew i pot z tego oblicza.
Tyle
razy w naszym życiu mieliśmy okazję, aby otrzeć łzy i pot osób, które
cierpią. Być może na sali szpitalnej towarzyszyliśmy terminalnie
choremu, albo pomagaliśmy imigrantowi lub bezrobotnemu, lub
wysłuchiwaliśmy uwięzionego. I, pragnąc go umocnić, może otarliśmy jego
oblicze, spoglądając nań ze współczuciem.
A jednak nie często
pamiętamy, że w każdym naszym potrzebującym bracie skrywasz się Ty, Synu
Boży. Jakże inaczej wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy o tym pamiętali!
Stopniowo zaczynamy sobie uświadamiać godność każdego człowieka, który
żyje na Ziemi. Każda osoba, piękna lub brzydka, bardziej lub mniej
zdolna, od pierwszych momentów życia w łonie matki, lub całkiem już
stara, ukazuje Ciebie, Jezu. I nie tylko. Każdym bratem Ty jesteś.
Wpatrując się w Ciebie, poniżonego tam na Kalwarii, zrozumiemy z
Weroniką, że w każdym ludzkim stworzeniu możemy rozpoznać Ciebie.
Ojcze nasz
Kto się smutkiem nie poruszy, Quis non posset contristari,
Gdy rozważy boleść duszy Piam matrem contemplari
Matki z Jej Dziecięciem wraz? Dolentem cum Filio?
VII stacja – Jezus upada po raz drugi
Adoramus te….
Quia per sanctam…
Z 1 Listu św. Piotra Apostoła (1 P 2, 24)
On
sam swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być
uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – krwią Jego ran
zostaliście uzdrowieni.
To już po raz drugi, w miarę
pokonywania bolesnej drogi na Kalwarię, Jezus upada. Wyczuwamy jego
osłabienie fizyczne, po straszliwej nocy, po torturach, którym go
poddawano. Być może to nie tylko męczarnie, wycieńczenie i ciężar krzyża
na barkach sprawia, że upada. Na Jezusie spoczywa ciężar trudny do
zmierzenia, coś bardzo duchowego i głębokiego, co sprawia, że każdy krok
jest bardziej świadomy.
Widzimy Cię, niczym jakiego bądź
biedaka, który popełnił błąd w życiu i teraz musi za to zapłacić. I
wydaje się, że nie masz już więcej siły fizycznej lub moralnej, aby
zmierzyć się z nowym dniem. I upadasz.
Jakże rozpoznajemy się w
Tobie, Jezu, także w tym nowym upadku z wycieńczenia. Ty natomiast
podnosisz się na nowo, chcesz tego. Dla nas, dla nas wszystkich, aby dać
nam odwagę do powstania. Nasza słabość istnieje, ale Twoja miłość jest
większa niż nasze braki, może zawsze nas przygarnąć i zrozumieć. Nasze
grzechy, które wziąłeś na siebie, przygniatają Cię, ale Twoje
miłosierdzie nieskończenie przewyższa naszą nędzę. Tak, Jezu, dzięki
Tobie podnosimy się. Popełniliśmy błąd. Ulegliśmy pokusom tego świata,
choćby poprzez namiastkę satysfakcji, aby odczuć, że ktoś nas jeszcze
pragnie, jeśli mówi, że nas lubi, albo wręcz kocha. Czynimy czasami
ogromny wysiłek, aby zachować zobowiązania naszej wierności małżeńskiej.
Brakuje nam świeżości i rozmachu z przeszłości. Wszystko się powtarza,
wydaje się ciężkie, przychodzi chęć ucieczki.
Ale próbujemy powstać, Jezu, bez popadania w największą ze wszystkich pokus: by przestać wierzyć, że Twoja miłość może wszystko.
Ojcze nasz
Za swojego ludu zbrodnie Pro peccatis suæ gentis
W mękach widzi tak niegodnie vidit Iesum in tormentis
Zsieczonego zbawcę dusz. et flagellis subditum.
VIII stacja – Jezus spotyka płaczące kobiety jerozolimskie
Adoramus te…
Quia per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Łukasza (Łk 23, 27-28)
A
szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad
Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie
płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!
Wśród
tłumu, który towarzyszy Jezusowi, jest grupa kobiet z Jerozolimy: znają
Go. Widząc Jezusa w tym położeniu, mieszają się w tłum i podążają w
stronę Kalwarii. Płaczą.
Jezus je widzi, rozumie ich uczucie litości.
Ale również w tym tragicznym momencie chce skierować słowo
przekraczające pospolitą litość. On pragnie, żeby w nich, żeby również w
nas, nie było tylko litowania się, ale nawrócenie serca. To, które
uznaje własne błędy, które prosi o przebaczenie, które rozpoczyna nowe
życie.
Jezu, ile razy z powodu zmęczenia lub nieświadomości, z
powodu egoizmu lub ze strachu zamykamy oczy i nie chcemy zmierzyć się z
rzeczywistością! Przede wszystkim nie włączamy się, nie angażujemy się,
aby aktywnie i głęboko uczestniczyć w życiu naszych sióstr i braci,
bliskich i dalekich. Nadal prowadzimy wygodne życie, piętnujemy zło i
tego, który je popełnia, ale nie zmieniamy naszego życia i nie
nadstawiamy głowy, aby sprawy uległy zmianie i zło zostało
przezwyciężone, a zapanowała sprawiedliwość.
Często różne
sytuacje nie poprawiają się, bo nie angażujemy się, aby je zmienić.
Wycofujemy się bez czynienia zła nikomu, ale także bez działania na
rzecz dobra, które moglibyśmy i powinniśmy wykonać. I być może ktoś
płaci także za nas z powodu naszej bierności.
Jezu, oby te Twoje
słowa nas przebudziły, oby dały nam choć trochę tej siły, która porusza
świadków Ewangelii, często także męczenników, ojców, matki lub dzieci,
którzy własną krwią zjednoczoną z Twoją, otwierali i otwierają także
dzisiaj drogę dobru w świecie.
Ojcze nasz
Matko, coś miłości zdrojem, Eia mater, fons amoris,
Spraw niech czuję w sercu moim, me sentire vim doloris
Ból twój u Jezusa nóg. fac, ut tecum lugeam.
IX Stacja – Pan Jezus upada po raz trzeci
Adoramus te….
Quia per sanctam….
Z Ewangelii według Św. Łukasza (Łk 22, 28-30a)
Wyście
wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja przekazuję wam
królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim
jedli i pili przy moim stole.
Wznosząca się droga jest
krótka, ale jego osłabienie krańcowe. Jezus jest wycieńczony fizycznie,
ale także duchowo. Przeżywa na sobie nienawiść przywódców, kapłanów,
tłumu. Wydaje się jakby chcieli przerzucić na Niego gniew tłumiony z
powodu uciemiężenia przeszłego i obecnego. Prawie jakby szukali zemsty,
wykorzystując swoją władzę nad Jezusem.
I upadasz, upadasz Jezus,
po raz trzeci. Wydajesz się złamany. Ale oto z najwyższym wysiłkiem
powstajesz i podejmujesz dalszą straszną drogę ku Golgocie. Oczywiście
wielu naszych braci na całym świecie cierpi okrutne próby, ponieważ idą
na Tobą, Jezu. Wstępuję razem z Tobą na Kalwarię i razem z Tobą również
upadają z powodu prześladowań, które od dwóch tysięcy lat spadają na
Twoje Ciało, którym jest Kościół.
Pragniemy z tymi naszymi braćmi
ofiarować w sercu nasze życie, nasze słabości, nasze nędze, nasze małe i
wielkie codzienne cierpienia. Żyjemy często znieczuleni przez dobrobyt,
bez całkowitego angażowania się w podźwignięcie siebie i ludzkości. Ale
możemy powstać, ponieważ Jezus znalazł siły, aby stanąć na nogi i
podjąć dalszą drogę.
Także nasze rodziny są częścią tego poszarpanego
sukna, czują się przynależne do życia w dobrobycie, który staje się
celem samym w sobie. Nasze dzieci dorastają: starajmy przyzwyczajać je
do skromności, ofiary, wyrzeczenia. Starajmy się przyzwyczaić je do
życia społecznego: w ośrodkach sportowych, rekreacyjnych i
stowarzyszeniach. Ale niech te zaangażowania nie będą jedynie sposobem
na wypełnienie czasu w ciągu dnia i posiadania tego wszystkiego, czego
się pragnie.
Dlatego, Jezu, potrzebujemy wsłuchiwać się w Twoje
Słowa, o których chcemy świadczyć: „Błogosławieni ubodzy, błogosławieni
cisi, błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, błogosławieni, którzy
cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości…”.
Ojcze nasz
Spraw, by serce me gorzało, Fac ut ardeat cor meum
By radością życia całą in amando Christum Deum,
Stał się dla mnie Chrystus Bóg. ut sibi complaceam.
Stacja X – Jezus odarty z szat
Adoramus te...
Quia per sanctam…
Z Ewangelii według Ś. Jana (J 19, 23)
Żołnierze
potem…wzięli szaty Jezusa, podzielili na cztery części – dla każdego
żołnierza po jednej części oraz tunikę. Ale ta tunika nie była szyta,
ale cała tkana od góry do dołu.
Jezus jest w rękach
żołnierzy. Jak każdy skazany zostaje rozebrany, dla upokorzenia i
zrównania z niczym. Obojętność, pogarda i lekceważenie dla ludzkiej
godności łączą się z zachłannością, pożądliwością i osobistym interesem.
„Wzięli szaty Jezusa”.
Twoje szaty, Jezu, nie były szyte. To
mówi o zatroskaniu, jakim otaczali Cię: Twoja Matka oraz osoby, które
szły za Tobą. Teraz znajdujesz się bez szat, Jezu, i doświadczasz
skrępowania kogoś, kto jest w mocy ludzi, którzy nie mają szacunku dla
osoby ludzkiej.
Ile osób cierpiało i cierpi z powodu braku
szacunku dla godności osobowej, dla własnej intymności. Czasami także
my, być może, nie uszanowaliśmy godności osobistej tego, który żyje obok
nas, „biorąc w posiadanie” bliską osobę, dziecko, męża lub żonę, albo
krewnych, znanych lub nieznanych. W imię własnej domniemanej wolności
ranimy wolność innych: jakież lekceważenie, ileż niedbałości w postawach
i relacjach względem siebie nawzajem!
Jezus, który w ten sposób
wystawia się na pokaz oczom ówczesnego świata i oczom ludzkości
wszystkich czasów, przypomina nam o godności osoby ludzkiej, o godności,
którą Bóg dał każdemu mężczyźnie, każdej kobiecie, której nic i nikt
nie ma naruszać, ponieważ są ukształtowani na obraz Boga. Nam zostało
powierzone zadanie głoszenia szacunku dla osoby ludzkiej i jej ciała.
Szczególnie do nas małżonków odnosi się zadanie połączenia tych dwóch
fundamentalnych i nierozerwalnych rzeczywistości: godności i całkowitego
daru z siebie.
Ojcze nasz
Matko ponad wszystko świętsza Sancta mater, istud agas,
Rany Pana aż do wnętrza Crucifixi fige plagas
W serce me głęboko wpój. cordi meo valide.
Stacja XI – Jezus przybity do krzyża
Adoramus te….
Quia per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Jana (J 19, 18-19)
Tam
Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony,
pośrodku zaś Jezusa. Piłat też wypisał tytuł winy i kazał go umieścić na
krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król żydowski.
Po
przybyciu na miejsce zwane „Kalwarią”, żołnierze ukrzyżowali Jezusa.
Piłat napisał: „Jezus Nazarejczyk, Król żydowski”, aby Jego wyśmiać, a
Żydów upokorzyć. Ale, wbrew intencjom Piłata, ten napis okazał się
prawdziwy: królowanie Jezusa, króla w Królestwie, które nie ma granic,
ani przestrzeni, ani czasu.
Możemy jedynie wyobrazić sobie cierpienie
Jezusa podczas ukrzyżowania, okrutne i niezmiernie bolesne. Wchodzimy w
tajemnicę: dlaczego Bóg, stając się człowiekiem z miłości do nas,
pozwolił się przybić do drzewa i wywyższyć ponad ziemię pośród
przeraźliwych udręk fizycznych i duchowych?
Z Miłości. Z miłości. To
prawo miłości, które prowadzi do ofiarowania swojego życia ze względu
na dobro drugiego. Potwierdzają to te matki, które dotknęła śmierć,
kiedy wydawały na świat swoje dzieci. Albo ci rodzice, którzy utracili
swojego syna podczas wojny lub zamachu terrorystycznego i poszli drogą
zaniechania zemsty.
Jezu, na Kalwarii poruszasz nas wszystkich,
wszystkich ludzi z wczoraj, z dzisiaj i tych z przyszłości. Na krzyżu
nauczyłeś nas kochać. Teraz zaczynamy rozumieć ten sekret doskonałej
radości, o której mówiłeś uczniom podczas ostatniej wieczerzy. Musiałeś
zstąpić z Nieba, stać się dzieckiem, potem dorosłym, a następnie
cierpieć na Kalwarii, aby powiedzieć nam Swoim życiem, czym jest
prawdziwa miłość.
Patrząc na Ciebie ukrzyżowanego z dołu, także
my, jako rodzina, małżonkowie, rodzice i dzieci uczymy się wzajemnej
miłości oraz uczymy się kochać, ożywiać między nami akceptację, która
daje siebie i potrafi przyjmować z wdzięcznością. Która umie cierpieć i
przekształcać cierpienie w miłość.
Ojcze nasz
Widzi Syna wśród konania Tui Nati vulnerati,
jak samotny głowę skłania tam dignati pro me pati,
gdy oddawał ducha już. pœnas mecum divide.
Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
Adoramus te…
Quia per sanctam….
Z Ewangelii według Św. Mateusza (Mt 27, 45-46)
W
południe mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny trzeciej po południu.
Około godziny trzeciej, Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, Lema
sabachthani?, co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Jezus
wisi na krzyżu. Godziny trwogi, straszne godziny, godziny nieludzkiego
cierpienia fizycznego. „Pragnę”, mówi Jezus. I zostanie Mu podana gąbka
nasączona octem.
Nagle wznosi się krzyk: Boże mój, Boże mój, czemuś
mnie opuścił? Bluźnierstwo? Skazany przywołuje słowa Psalmu? Jak
zaakceptować Boga, który krzyczy, który skarży się, nie wie, nie
rozumie? Syna Bożego, który stał się człowiekiem i czuje się opuszczony w
godzinie śmierci przez swojego Ojca?
Jezu, aż do tego stopnia
stałeś się jednym z nas, jedno z nami, oprócz grzechu! Ty, Syn Boży,
który stał się człowiekiem, Ty, który jesteś Święty, utożsamiłeś się z
nami aż do doświadczenia naszej kondycji grzeszników, oddalenia od Boga,
piekła tych, którzy żyją bez Boga. Doświadczyłeś ciemności, aby dać nam
światło. Przeżyłeś rozdzielenie, aby dać nam jedność. Przyjąłeś
cierpienie, aby pozostawić nam Miłość. Poznałeś wykluczenie, opuszczenie
i zawieszenie między Niebem i Ziemią, aby obdarzyć nas życiem Bożym.
Ogarnia
nas Misterium i pozwala ożywić w sobie każdy krok Twojej Męki. Jezu,
nie skorzystałeś ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale stałeś
się ubogim we wszystkim, aby nas swoim ubóstwem ubogacić.
„W Twoje
ręce powierzam ducha mego”. Jak to uczyniłeś, Jezu, w tej otchłani
strapienia, i powierzyłeś się Miłości Ojca, oddany Mu, umierający w Nim?
Tylko patrząc na Ciebie, tylko z Tobą możemy stawić czoła tragediom,
cierpieniom niewinnych, upokorzeniom, zniewagom, śmierci.
Jezus
przeżywa Swoją śmierć jako dar dla mnie, dla nas, dla naszej rodziny,
dla każdej osoby, dla każdej rodziny, dla każdego narodu, dla całej
ludzkości. W tym akcie odradza się życie.
Ojcze nasz
Cierpiącego tak niezmiernie Vidit suum dulcem Natum
Twego Syna ból i ciernie morientem, desolatum,
niechaj duch podziela mój cum emisit spiritum.
Stacja XIII – Jezus zdjęty z Krzyża i oddany Matce
Adoramus te…
Quia per sanctam...
Z Ewangelii według Św. Jana
Potem
Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz krył się z tym z obawy
przez Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat
zezwolił. Poszedł więc i zabrał ciało Jezusa.
Maryja widzi
śmieć Swojego Syna, Syna Boga i jej samej. Wie, że jest niewinny, ale
wziął na siebie ciężar naszych nieprawości. Matka ofiarowuje Syna, Syn
ofiarowuje Matkę. Janowi i nam.
Jezus i Maryja, oto rodzina, która na
Kalwarii przeżywa i cierpi krańcowe rozdzielenie. Rozłącza ich śmierć,
lub przynajmniej wydaje się ich rozłączać, matkę i syna złączonych
węzłem ludzkim i boskim, trudnym do wyobrażenia. Dają to z miłości.
Powierzają się oboje woli Boga.
Do otwierającej się przestrzeni w
sercu Maryi wkracza inny syn, który reprezentuje całą ludzkość. Miłość
Maryi do każdego z nas jest przedłużeniem miłości, którą miała dla
Jezusa. Tak, ponieważ w uczniach będzie widziała Jego oblicze. Będzie
żyła dla nich, aby ich podtrzymywać, pomagać, zachęcać, oraz prowadzić
do rozpoznawania Miłości Boga, aby w swojej wolności zwracali się do
Ojca.
Co mówi mnie, nam, naszej rodzinie ta Matka i ten Syn na
Kalwarii? Każdy może się jedynie zatrzymać z zadziwieniem w obliczu tej
sceny. Można wyczuć, że ta Matka, ten Syn udzielają nam jedynego,
niepowtarzalnego daru. W ich darze odnajdujemy zdolność do rozszerzenia
naszego serca i otwarcia naszego horyzontu na wymiar uniwersalny.
Tutaj,
na Kalwarii, obok Ciebie, Jezu, umarły za nas, nasze rodziny przyjmują
dar Boga: dar tej miłości, która może rozciągnąć ramiona na
nieskończoność.
Ojcze nasz
Daj pobożnie z Twymi łzami Fac me tecum pie flere,
Mieć Twój ból z Ukrzyżowanym, Crucifíxo condolére,
Póki tym nie przejmiesz mnie. donec ego víxero.
Stacja XIV – Jezus złożony w grobie
Adoramus te….
Quia per santam….
Z Ewangelii według Św. Jana (J 19, 41-42)
A
w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w
którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski
dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.
Głęboka
cisza spowija Kalwarię. Jan w swojej Ewangelii zaświadcza, że Kalwaria
ulokowana jest w ogrodzie, gdzie znajduje się pusty grób. Właśnie tutaj
uczniowie Jezusa składają Jego ciało.
Ten Jezus, nie tak dawno
rozpoznawany jako Bóg, który stał człowiekiem, a tutaj, martwe ciało. W
głuchej samotności czują się zagubieni, nie wiedzą, co robić, jak się
zachować. Nie pozostaje im nic innego, jak pocieszać się wzajemnie,
dodawać sił jeden drugiemu, zacieśnić swój krąg. Ale właśnie tutaj w
uczniach dojrzewa zmysł wiary, wspomnienie tego, co Jezus powiedział i
uczynił, kiedy przebywał pośród nich, i świadomość, że zrozumieli tylko
niewielką część Jego przekazu.
Tutaj zaczynają tworzyć Kościół w
oczekiwaniu na Zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego. Z nimi jest
Maryja, Matka Jezusa, którą Syn powierzył Janowi. Zbierają się razem, z
nią, wokół niej. W oczekiwaniu. W oczekiwaniu, że Pan się objawi.
Wiemy,
że to ciało po trzech dniach zmartwychwstało. W ten sposób Jezus żyje
na zawsze i nam towarzyszy, On osobiście, w naszej ziemskiej wędrówce,
pośród radości i zmartwień.
Jezu, spraw, byśmy kochali się
wzajemnie. Aby mieć Cię znowu pośród nas, każdego dnia, jak Ty sam
obiecałeś: „Tam, gdzie dwaj albo trzej obecni są w moje imię, Tam Ja
jestem pośród nich”.
Ojcze nasz
Gdy ulegnie śmierci ciało Quando corpus morietur,
Obleczona wieczną chwałą fac ut animæ donetur
Dusza niech osiągnie raj. Amen. paradisi gloria. Amen.
mandżur- więzienne określenie podstawowego wyposażenia więźnia:koc, talerze, pościel, rzeczy osobiste..słysząc "zwijaj mandżur"zabiera się co swoje i wychodzi albo do innej celi albo na wolność ...strona NIE TYLKO dla więźniów, zdradzonych, smutnych, oszukanych, niewierzących, osamotnionych, nierozumianych, uzależnionych, zeszmaconych, zdołowanych, prawdziwych twardzieli, delikatnych kobiet, co zmarnowali życie, stracili wszystko i wszystkich, popełnili błędy, ponieśli porażkę,
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz