Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 grudnia 2012

Siedem częstych lęków... (uzależnienie)


II Uzależnienie

            Niezauważalne dla mnie, ale którego skutki co raz to boleśniej odczuwam. Więzy oplatające myśli i codzienność, krępujące wolę oraz umysł i serce. Czasami widzę czasami, że to nie tak miało być… i wracam do tego świata ułudy i braku logiki. W tym świecie jestem kimś, kto ma zadanie do wykonania, którego inni nie rozumieją. To zadanie wbrew innym, bo tylko JA znam prawdę… Czasami czuję się osaczony, ale właśnie dlatego niewola jest moją obroną i wolnością. Osamotniony, choć w tłumie, szukający czegoś, co nigdy nie zginęło, zaskoczony śmiercią…

            Nadmiar rzeczy tworzy zbyteczne potrzeby.  Najpierw są jakieś sprawy, idee, sprawy potrzebne tylko pomysłodawcy, a potem trzeba do tego dostosowywać codzienność, uczucia innych czy nawet własną przyszłość. Trzeba? To jest przymus… Wszystko wokół tego się kręci i wszystko do tego zmierza. Choroba woli i perfekcyjne zakłamanie. Jak się wydostać z tej złotej klatki ograniczającej wszystko od umysłu, poprzez zwykłą codzienność do zamknięcia się na wszelkie, tym bardziej pozytywne, cele?
Chorobę przezwycięża się lekarstwem i terapią. Odpowiednie dawki staną się fundamentem zdrowienia. Może będzie to długo trwało, lecz przyniesie skuteczny finał. Agere contra – działaj przeciw. Zasada św. Ignacego Loyoli doskonale sprawdza się jeśli stajesz do walki. A tutaj właśnie jest bój o swoją przyszłość. Nie mogę bez czegoś żyć…wydaje Ci się tylko. Coś nadaje pierwszorzędny sens mojemu życiu… zobacz sam, że to nieprawda. Nie umiem inaczej żyć… kwestią czasu i wytrwałości będzie zaprzeczenie temu.
Nadmiar niekoniecznie i zawsze oznacza szczęście. Brak umiaru staje się przyczyną zniewolenia, tak jak zbytnia wielość spraw, obowiązków i zadań do wykonania może śmiertelnie przytłoczyć. Jeśli nad czymś nie panuję to staje się moim władcą. Ten rządca skutecznie będzie egzekwował swoją władzę. Nie ma czasu na zwlekanie, brak jakichkolwiek barier moralnych, rodzinnych czy wynikłych ze zwyczajów środowiska życiowego. Jak niewolnik pędzony do jak najszybszego wykonania rozkazu, nie ma siły by się przeciwstawić. Uzależniony od wizji świata, w którym nie ma miejsca na własne zdanie, wyrzekam się go szybko. Gotowy na wszelkie kompromisy, boję się żeby nawet przez przypadek nie przeciwstawić się ogólnemu prądowi. Uzależniony od alkoholu, narkotyków, otaczania się rzeczami bez wartości, pracy niczemu nie służącej, pochwał przełożonych i pogardy słabszych, bycia nikim i deptania godności tych co, przypominają mi moją małość, dbania o siebie i lekceważący człowieczeństwo swoje i innych…
Uzależnienie to odsłona nieumiarkowania, zwanego też obżarstwem. Ten jeden z grzechów głównych boi się ciszy, dlatego hałasem chce dodać sobie odwagi. Kocha kłamstwo, stąd mocno i zdecydowanie ukrywa się i broni przed prawdą. Źródeł należy szukać w historii swego życia, w swoim charakterze i upodobaniach, mentalności i osobowości. Jeśli nie leczy się jej lekarstwem pokuty zabija miłość, odbiera nadzieję i niszczy wiarę.

Modlitwa świętej Teresy od Jezusa
Niech nic cię nie niepokoi, niech nic cię nie przeraża.
Wszystko mija, Bóg się nie zmienia.
Cierpliwość osiąga wszystko.
Temu, kto ma Boga, nie brakuje niczego.
Bóg sam wystarcza.

niedziela, 28 października 2012

Siedem częstych lęków... (bezsilność)


I Bezsilność

Nie mam wpływu na sprawy duże i małe, decyzje ważne i małoistotne przerastają moje możliwości. Słowo „jutro” staje się czymś paraliżującym, przerażającym, obezwładnia moje myślenie. Mogę tylko uświadomić sobie, że nie potrafię, nie mam pomysłu, nie wiem co dalej. Brak sił, brak mocy i brak nadziei. Widzę horyzonty, których nigdy nie przekroczę, tak jak plany, o których sam wiem, że są niemożliwe do zrealizowania. Świat ludzi i spraw mi przeciwnych jest zbyt potężny. We mnie jest zbyt mało wszystkiego…

Jeśli w świetle realności popatrzę na wszystkie „moje” sprawy i decyzje muszę zobaczyć, że najlepsze rozwiązania znajdę prędzej czy później. Zawsze następnego dnia jest ktoś lub coś co stanie się moim oparciem i sprzymierzeńcem. Powtarzam sobie, że tylko na  tę jedną chwilę (tylko na ten moment) nie potrafię, nie mam pomysłu, nie wiem co dalej… potem to się zdecydowanie zmieni. Serce i czas pokażą co naprawdę posiadam, kim naprawdę jestem, ku czemu dążę. Prawdziwe szczęście i satysfakcję dadzą mi tylko horyzonty, które będę przekraczać i plany, które zrealizuję. Więcej spokoju i równowagi będzie we mnie jeśli docenię ludzi mi życzliwych i dobro, nawet te najmniejsze. Słabość jest mocą, jeśli znam i chcę przyjąć prawdę o sobie. Nie usprawiedliwiając zła, powinienem dostrzec dobro w sobie. Będąc słabym mogę trochę poczekać, żeby zobaczyć siebie i przyszłość w prawdzie a nie iluzji.
Mam szansę zatrzymać czas, odkryć siebie, zrozumieć świat. Bezsilny wobec świata, czasu i siebie może wreszcie będę chciał usłyszeć tajemniczy głos płynący z wnętrza świata, czasu i siebie. Istniejący od samych początków głos staje się niesłyszalny , bo zagłuszony jest moim pośpiechem, fałszywą pewnością siebie, nieustannym poszukiwaniem uznania, wymuszaniem na innych swojego zdania i budowaniem niezdarnego obrazu siebie. Z samego wnętrza płynący głos będzie porządkował mnie, czas i świat. Będzie to jednocześnie hymn zagrzewający do walki i śpiew niosący nadzieję, melodia kojąca rany i mocne uderzenie wewnętrznej energii.
Bezsilność odsłania w nas pychę. Pierwszy z grzechów głównych boi się ciszy, dlatego hałasem chce dodać sobie odwagi. Kocha kłamstwo, stąd mocno i zdecydowanie ukrywa się i broni przed prawdą. Jeśli nie leczy się jej lekarstwem pokuty zabija miłość, odbiera nadzieję i niszczy wiarę. Źródeł należy szukać w historii swego życia, w swoim charakterze i upodobaniach, mentalności i osobowości.


Modlitwa świętego Ambrożego
O dobry Jezu, oto ja grzesznik, nie polegający na swoich zasługach, lecz ufając jedynie Twemu miłosierdziu i dobroci, z drżeniem i bojaźnią przystępuję do stołu Twojej Uczty Najświętszej. Albowiem moje serce i ciało, Tobie poświęcone, skalałem licznymi grzechami; nie strzegłem pilnie moich myśli i języka. Dlatego, Dobroci nieskończona i pełen potęgi Majestacie, z lękiem, ale i z ufnością uciekam się w moim ucisku do Ciebie, który jesteś źródłem litości, śpieszę do Ciebie, aby doznać uzdrowienia, i szukam Twojej opieki; a nie mogąc ostać się wobec sprawiedliwości Sędziego, wzdycham do miłosierdzia Zbawiciela.
Tobie, Panie, odkrywam moje rany, przed Tobą mój wstyd wyznaję. Na widok licznych i wielkich moich grzechów ogarnia mnie trwoga, ale ufam Twojemu miłosierdziu, które nie ma granic.
Wejrzyj więc na mnie z litością, Panie Jezu Chryste, Królu wieczności, który jesteś Bogiem i Człowiekiem, ukrzyżowanym dla człowieka. Wysłuchaj mnie, bo w Tobie pokładam nadzieję; zmiłuj się nade mną, pełnym win i nędzy, bo zdrój Twojej litości nigdy nie wysycha.
Bądź pozdrowiona, Ofiaro zbawienia, zawieszona na drzewie krzyża dla mnie i wszystkich ludzi. Bądź pozdrowiona, o Krwi najcenniejsza, która spływasz z ran mojego ukrzyżowanego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, i obmywasz grzechy całego świata. Wspomnij, o Panie, na swoje stworzenie, które Krwią swoją odkupiłeś.
Żałuję, żem zgrzeszył, i pragnę naprawić zło popełnione. Ojcze litościwy, oddal więc ode mnie wszystkie moje nieprawości i grzechy, abym cały oczyszczony mógł godnie spożywać Święte Świętych. Spraw swoją łaską, by ta Ofiara Twojego Ciała i Krwi, którą ja niegodny zamierzam przyjąć, wyjednała mi odpuszczenie grzechów. Niech ona mnie oczyści całkowicie z moich win i niechaj rozproszy wszystkie złe myśli; niech odrodzi we mnie dobre uczucia; niech mi pomoże spełniać uczynki miłe Tobie i niech się stanie dla mojej duszy bezpieczną obroną przeciw wrogim zasadzkom.


Siedem częstych lęków...

           Wiele jest lęków... Ilu ludzi tyle obaw mniejszych i większych. Spośród wielu wybrałem siedem. Tak jak jest siedem grzechów głównych, ale i też siedem sakramentów świętych czy dni tygodnia. Jednak zawsze dotyczy to człowieka. Jest to próba opisu choroby ale i też możliwości uleczenia...

poniedziałek, 2 lipca 2012

… krótki tekst o lęku, z którym każdy człowiek, od czasu do czasu, się spotyka. Nie byłoby w tym żadnego problemu, gdyby nie to że niekiedy przeszkadza on nam normalnie żyć i cieszyć się każdą chwilą i planować przyszłość… W sposób szczególny napisany jest z myślą o kobietach…


 Lęk

         Bardzo trudno nie spać po nocach, następnego dnia źle wygląda świat i ja.
Obawiam się ludzi, bo za dużo ode mnie chcą, lękam się ich sposobu myślenia, zmuszania mnie do tego, abym była taka jak oni sobie wyobrażają.
Nie mogę zasnąć na myśl o tym, co ma nastąpić za tydzień, za parę dni, choć przecież powinnam być szczęśliwa i zadowolona a ja się tak bardzo boję…
Sama siebie nie znam i brak mi odwagi, aby się czegoś o sobie dowiedzieć.
Niby wiem, że nad wszystkim panuję, ode mnie wiele zależy, ale ciągle bez pewności siebie i ciągle drżąca ze strachu…przed sobą? Może przed przyszłością? Może przed nim? Bojąca się tak bardzo odpowiedzieć sobie na to pytanie…
Strach mnie zamyka. Zamyka oczy- nie chcę dostrzec żadnej nadziei dla siebie i znika z zasięgu oczu odwaga by żyć. Zamyka usta-nie można wszystkiego powiedzieć, bo co sobie ktoś pomyśli…Zamyka dłonie- nie podniosę siebie, aby dalej nie trwać w tym co mnie poniża i mnie tak strasznie rani i uwiera…Zamyka moją wyobraźnię, myślenie i fantazję- chroniąca siebie, drżąca kurczę się, żeby mniej bolało. Zamyka mnie całą- zrobię wszystko, żeby inni byli zadowoleni, nie pytali mnie za wiele, żeby zobaczyli, że jestem szczęśliwa…Zamyka moje serce-boję się, że jestem sama…dlatego, że sama…i zbyt słaba i bezbronna przed następnymi dniami…decyzjami…wyborami…osobami…
Łatwo jest mnie zranić niepotrzebnym i głupim słowem, bo lęk zabiera mi spokój wewnętrzny i równowagę. Zbyt dużą wagę im nadaję, zbyt się przejmuję, bo przecież nie czuję oparcia. Brakuje mi możliwości zwrócenia się o pomoc, tak zwyczajnie i prosto, bez skomplikowanych tłumaczeń.
Strach mnie ogranicza. Strach mnie rani. Strach mi dokucza. Strach mi przeszkadza.
Najtrudniej mi jest go nazwać. Sama sobie się dziwię, że lękam się nadać mu imię. Jednocześnie widzę wyraźnie jak wygląda. Lękam się tego, kiedy znów mnie dogoni i będzie mnie usidlał, a jednocześnie doskonale znam kalendarz kiedy i o jakiej porze ma przyjechać, czy też ma się wydarzyć coś ważnego. 

 Ekonomia uczuć, gdyby był taki przedmiot nauczania w szkołach, to z chęcią 
 wiele bym dała, aby poznać wartość poświęcenia, miłości, szlachetności i z 
 entuzjazmem dbała o to, by mnie nikt nie wykorzystał. Boję się tak wielu 
ludzi, może wydarzeń i spraw, ale wiem również i jestem przekonana, że moja  
 inteligencja pozwoli mi wyjść na prostą. Jeśli sama nie znajdę pomysłu to 
 następne dni przyniosą myśl lub odpowiedź na najbardziej zwariowane i 
 abstrakcyjne pytania. Jak to jest, że ten lęk pojawia się i paraliżuje mnie 
 bardzo i …nie wiadomo kiedy znów znika? Odbiera mi mowę – wypowiadam: 
 ę, ą , j…pojedyncze nic nieznaczące słowa i wyrazy. A przecież wiem, że 
doskonale dam sobie radę mówiąc o sobie i broniąc siebie. Chcę aby moje  
 zdanie się liczyło i było szanowane! Tak trudno przyznać się do błędu, ale nie 
eliminuje to mnie z możliwości walki o zwycięstwo. Jeśli coś mnie przeraża to  
 dopóty będę walczyć, aż pokonam słabość, niemożność czy cokolwiek innego. 
Otwarta na przyszłość muszę kształcić się, by nie bać tego co przede mną i  
bardziej szukać sposobów, aby dać radę przeciwnościom. Także w sobie, ale i 
ratunku szukając po za sobą. Mam przed sobą cel-w sercu i pamięci. Wytrwale uczę się 
zmieniać siebie i zmieniać świat wokół mnie. Czy lęk lub lęki miną? To część 
         ego- taka jestem…Na ten czas i na tę chwilę… co dalej? Pan Bóg jeden wie…